środa, 2 marca 2011

Indyjskie smakołyki

Cześć

Co prawda Walentynki dawno już przebrzmiały, ale sądzę, że dzień je poprzedzający jest wart osobnego wpisu. Otóż z Połówkiem wybraliśmy się do restauracji indyjskiej w Pabianicach.

Miejsce może nie powala od razu atmosferą wprost z Delhi czy Mumbaju, ale obsługa jest tak miła, że szybko można poczuć się prawie jak w domu.

Pani, która się nami zaopiekowała służyła w miarę możliwości wiedzą i radą na temat dań, które chcieliśmy zamówić. I dzięki Bogu! Po londyńskich przeżyciach w "Imli" mieliśmy życzenie zasadnicze: nie za ostro!!!

Mogę stwierdzić, że na tyle, na ile było to możliwe prośba została spełniona. Ale po kolei.

Na wstępie otrzymaliśmy placek, formę naleśnika z mąki i wody, z dodatkiem przypraw tj. kminku i papryki. Efekt piorunujący, bo prostotę dania rekompensował smak. Następnie postanowiliśmy skosztować przekąsek indyjskich. Wybór padł na Veg Samosa, czyli pierożki nadziewane warzywami z dwoma sosami (I. ostry na bazie mięty i kolendry; II. łagodny na bazie tamaryszku). Powiem jedno, jeszcze nigdy mi tak nie smakowały ziemniaki! Pychota!

Czas iść dalej. Zupy sobie odpuściliśmy, z uwagi na mało ciekawe doświadczenia w tym względzie w innej pabianickiej restauracji. Od razu przeszliśmy do dań głównych. W menu jak przystało na kuchnię indyjską królowały jagnięcina, drób, ryby i warzywa. Nasz wybór ograniczył się do mięsiwa. Ja wybrałam coś o nazwie Mutton  Masala (na nasze to po prostu jagnięcina w sosie masala), Kochanie wybrało Mutton Biryani, czyli ryż smażony z jagnięciną.

Porcja może nie wydawały się duże, lecz były bardzo syte. Ja po połowie swojej spasowałam. Połówek zjadł swoją, pozostałą część mojej. Układ idealny.

Dania smaczne, aromatyczne i nie za ostre, czyli przygotowane dla typowego europejskiego podniebienia. Niestety, nie udało nam się z uwagi na sytość dań skosztować wszystkiego, co mieliśmy w planach. Nic straconego... na pewno trafi się jeszcze nie jedna okazja aby tam zawitać.

A tu kilka dodatkowych informacji na temat Smaku Indii.

Pozdrawiam
MM

6 komentarzy:

  1. mniam :) kiedy wpadniecie do nas na żarło? :P będzie okazja iść do indyjskiej ^^ a w najgorszym przypadku do Sajgonu na chińszczyznę w barze szybkiej obsługi (bardzo dobrą)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. Ładny szablon znalazłaś

    OdpowiedzUsuń
  3. 2w1
    A wiesz, że rozmawialiśmy o tym z Połówkiem. Ale na razie bez konkretnych planów. Chociaż obawiam się, że jak przyjdzie ciepło i zacznie się to co ma się zacząć, to wyrwanie się poza obszar budowlany będzie prawie Mission Impossible! Ale mamy to cały czas na uwadze.

    Co do szablonu... Ten chyba bardzie pasuje, prawda? nie jest aż tak kawaii :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardziej pasuje, podoba mi się :D
    A do nas najlepiej jak ciepło ^^ bo wtedy można nad rzeką posiedzieć :) znajdziemy wam jakiś pretekst, żeby się nie dało odmówić ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, preteksty to dobry pomysł. ]:-> Ale poproszę o taki SOLIDNY!

    OdpowiedzUsuń