Hejka!
dwakoty znów urządza rozdawajkę. Info w lince poniżej.
http://nawsiwjaponii.blogspot.jp/p/jesienny-wsiowy.html
Pozdrawiam
Kulinarny MiszMasz
wtorek, 19 listopada 2013
wtorek, 13 marca 2012
Coś na słodko
Sobotni wieczór spędziłam, próbując okiełznać ciasto francuskie. Na chwilę obecną mogę stwierdzić, iż wynik rozgrywki wyniósł 1:0 dla francuskiego. Nic straconego, będzie nie jedna jeszcze okazja. Na pierwsze starcie poszły dwa banalne przepisy, tj.: sakiewki z brzoskwiniami oraz trójkąty z fetą i ziołami (oba przepisu z ostatniego numeru Kuchni).
Trójkąty wyszły tak jak wyszły, więc pomińmy je dziś milczeniem.
Za to sakiewki są całkiem niezłe.
Sakiewki z brzoskwiniami
Składniki:
Przygotowanie:
Ciasto kroimy w kwadraty o boku 12 cm. Dżem mieszamy z brandy. Na środku każdego kwadratu okładamy po łyżeczce dżemu i połówce brzoskwini. Sklejamy rogi, aby powstały sakiewki, smarujemy żółtkiem i posypujemy grubym cukrem i cynamonem.
Pieczemy 25 minut w temperaturze 180 - 200 st. C.
Trójkąty wyszły tak jak wyszły, więc pomińmy je dziś milczeniem.
Za to sakiewki są całkiem niezłe.
Sakiewki z brzoskwiniami
Składniki:
- 1 opakowanie ciasta francuskiego (500 g)
- 1 mały słoiczek dżemu malinowego
- 2 łyżki brandy (opcjonalnie)
- 12 - 14 połówek brzoskwiń z puszki
- 1 żółtko
- 1 łyżka grubego cukru
- 1 łyżeczka cynamonu
Przygotowanie:
Ciasto kroimy w kwadraty o boku 12 cm. Dżem mieszamy z brandy. Na środku każdego kwadratu okładamy po łyżeczce dżemu i połówce brzoskwini. Sklejamy rogi, aby powstały sakiewki, smarujemy żółtkiem i posypujemy grubym cukrem i cynamonem.
Pieczemy 25 minut w temperaturze 180 - 200 st. C.
niedziela, 11 marca 2012
Niedzielny obiad cz.2
Powiem tak, nim zaserwowałam danie drugie, to w tajemnicy przed Połówkiem zmieszałam składniki sosu i dałam mu spróbować wstępną zimna wersję. Czemu w tajemnicy? Ano, połączenie takich, a nie innych składników u większości budzi przerażenie, przecież "tego się nie miesza"! Otóż, miesza się, miesza! A to co wychodzi, jest zdecydowanie jadalne, nawet bardzo!
Morelowy kurczak (4-6 osób)
Składniki:
Kurczaka myjemy i dzielimy na części. Umieszczamy w naczyniu żaroodpornym, oprószamy papryka i solą. W małej misce mieszamy dżem, majonez, pieprz i czosnek. Mieszaniną smarujemy mięso. Przykrywamy naczynie folia aluminiową i wstawiamy do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Po zamarynowaniu pieczemy kurczaka pod przykryciem przez 45 min w temperaturze 180 st.C. Zdejmujemy pokrywkę i pieczemy 25 minut, aż będzie lekko rumiany.
Uwag kilka:
P.S. Powyżej porcja "męska".
Smacznego ^.^
Morelowy kurczak (4-6 osób)
Składniki:
- 1,5 kg kurczaka (mogą być same udka)
- słodka papryka w proszku
- sól
- 1/2 szklanki dżemu morelowego (najlepiej z kawałkami owoców)
- 1/2 szklanki majonezu
- 1/2 łyżeczki zmielonego pieprzu
- 1 łyżeczka drobno posiekanego czosnku
Kurczaka myjemy i dzielimy na części. Umieszczamy w naczyniu żaroodpornym, oprószamy papryka i solą. W małej misce mieszamy dżem, majonez, pieprz i czosnek. Mieszaniną smarujemy mięso. Przykrywamy naczynie folia aluminiową i wstawiamy do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Po zamarynowaniu pieczemy kurczaka pod przykryciem przez 45 min w temperaturze 180 st.C. Zdejmujemy pokrywkę i pieczemy 25 minut, aż będzie lekko rumiany.
Uwag kilka:
- poleca się do tego podanie pilawu z jęczmiennej kaszy perłowej, ale doskonale smakuje też z ryżem oraz zieloną sałatą ze śmietaną/jogurtem;
- czas pieczenie jest przykładowy, w piekarniku elektrycznym musiałam go wydłużyć o ok. 20 min.
P.S. Powyżej porcja "męska".
Smacznego ^.^
poniedziałek, 5 marca 2012
Na niedzielny obiad
Dzisiaj coś dla odważnych. Od dawna chodził za mną smak na kurczaka, ale nie jak zwykle z rosołu i następnie podsmażonego, czy też zapiekanego z ziołami. Nie, te dwa sposoby były zbyt przejedzone. Żarłoczność ma miała chęć na coś nowego. Znalazłam zatem przepis, a z uwagi na jego niezwykłość... na wszelki wypadek posiłkowałam się zupą. Zupa została, a mięsa już nie ma. :D
Z perspektywy czasu patrząc, był to obiad stricte "kurczakowy", gdyż pierwsze i drugie danie naznaczone było tym ptaszęciem. Moi drodzy przed Wami:
Zupa z kurczaka z makaronem
Składniki:
Porcja dla 4 osób.
Przygotowanie:
Do dużego garnka włożyć dobrze umyte mięso kurczaka. Dodać włoszczyznę, liście laurowe, tymianek. Zalać zimną wodą tak, żeby przykryła wszystkie składniki. Doprowadzić do wrzenia. Gotować na wolnym ogniu, aż mięso będzie miękkie. Odcedzić rosół, zachować kurczaka. Kiedy mięso wystygnie, oddzielić je od kości i z powrotem włożyć do zupy. Zagotować ponownie rosół i dodać warzywa według uznania. Gotować na wolnym ogniu przez kilka minut. Następnie włożyć makaron, gotować aż będzie miękki. Doprawić i podawać.
Uwag kilka
Smacznego!
P.S. Kurczak morelowy będzie później...
Z perspektywy czasu patrząc, był to obiad stricte "kurczakowy", gdyż pierwsze i drugie danie naznaczone było tym ptaszęciem. Moi drodzy przed Wami:
Zupa z kurczaka z makaronem
Składniki:
- 1 kurczak z oddzielonymi udami i podudziami
- 4 marchewek, obranych i posiekanych, 1 cała
- 4 cebule, obrane i posiekane
- kawałek selera korzeniowego
- pietruszka (korzeń)
- por (mały)
- 2 łodygi selera naciowego
- 2 ząbki czosnku
- 5 listków laurowych
- 6 gałązek świeżego tymianku
- 1 brokuł pokrojony na kawałki
- 225 g fasolki szparagowej
- 1 szklanka mrożonej kukurydzy
- 1 szklanka mrożonego groszku
- 450 g dowolnego makaronu
- sól i pieprz
Porcja dla 4 osób.
Przygotowanie:
Do dużego garnka włożyć dobrze umyte mięso kurczaka. Dodać włoszczyznę, liście laurowe, tymianek. Zalać zimną wodą tak, żeby przykryła wszystkie składniki. Doprowadzić do wrzenia. Gotować na wolnym ogniu, aż mięso będzie miękkie. Odcedzić rosół, zachować kurczaka. Kiedy mięso wystygnie, oddzielić je od kości i z powrotem włożyć do zupy. Zagotować ponownie rosół i dodać warzywa według uznania. Gotować na wolnym ogniu przez kilka minut. Następnie włożyć makaron, gotować aż będzie miękki. Doprawić i podawać.
Uwag kilka
- przed dodaniem można zeszklić cebulkę na oliwie, a następnie dodać do niej i podsmażyć rozdrobnione mięso;
- brokuł można pominąć ;-D
- makaron, który dobrze pasuje to np.: conchigliette piccole.
Smacznego!
P.S. Kurczak morelowy będzie później...
czwartek, 26 stycznia 2012
Z archiwum Połówka
Połówek napisał...
Sobota, 30 lipca 2011 zapisała się w moim życiu wielkim przełomem.
Teraz już nie ma przebacz, nie ma odwrotu czy ratunku. Na nic zdadzą się tłumaczenia, wymówki i krętactwa, że nie umiem, że nie dam rady, że na pewno się nie uda. Przepadłem z kretesem.
W jedną miseczkę poszła mąka, na spodeczek wysypał się cukier i jajo (jeszcze całe) :]
Masełko topiło się z wolna na małym płomieniu. Mleko z drożdżami wymieszało się zaskakująco łatwo i poszło w kąt dojrzewać.
Wbrew wszelkich nadziejom i zaklęciom (PROTEGO plus RADICULUS jako wspomaganie), mąka nawet dobrze zaczęła się kleić i ogólnie mieszanie tego gołymi rękami jakoś szło. Zakleiłem je pierwszorzędnie więc trzeba było obficie dosypywać mąki, co by zaczęło się kleić samo w sobie a nie do skóry o.O
W końcu, po długiej walce z oporem materii – kulka ciasta wylądowała w misce – na pierwsze dojrzewanie. Przerwa wymagała okraszenia jej odrobiną przyjemności więc wróciłem do drugiej części „Zmierzchu”. Podobno to jest parodia… a przynajmniej, że komedia wysokich lotów… Hm, mnie się nawet podoba. A przynajmniej bardziej od „True Blood”, choć nie oszukujmy się, gdzie tam Belli do Ms. Stackhouse? Blado przy niej wygląda – i to nie tylko pod względem karnacji :P
Wszystko co miłe, kończy się jak zwykle za szybko i czas było już zajrzeć do kuchni. Ciasto… urosło. I to jak urosło! Kolejne zagniatanie masy, obok Maluszek przygotowała rynienkę pod wypiek, dorobiła kruszonkę i do piekarnika. I z powrotem na film :D
Po pół godzinie wyszło… że ciasto wyszło. Dosłownie, wyszło z formy prawie na dwie jej wysokości ! Aż nie mogłem uwierzyć. Całkowita porażka wszelkich wymigiwań na przyszłość :/ Ciasto urosło i nawet dało się zjeść. Co prawda, wiele z niego nie dostałem :P ale i tak było co smakować.
Straciłem wypiekowe dziewictwo.
- Koniec świata – rzekł pan Popiołek, wsparty na miotle i wrócił do zamiatania.
A co z tego wyszło widać poniżej :-)
Dopisek MM:
zadziałała anihilacja, ewentualnie ciasto było tak wyborne, że nawet żadne zdjęcie się nie ostało.
Sobota, 30 lipca 2011 zapisała się w moim życiu wielkim przełomem.
Teraz już nie ma przebacz, nie ma odwrotu czy ratunku. Na nic zdadzą się tłumaczenia, wymówki i krętactwa, że nie umiem, że nie dam rady, że na pewno się nie uda. Przepadłem z kretesem.
W jedną miseczkę poszła mąka, na spodeczek wysypał się cukier i jajo (jeszcze całe) :]
Masełko topiło się z wolna na małym płomieniu. Mleko z drożdżami wymieszało się zaskakująco łatwo i poszło w kąt dojrzewać.
Wbrew wszelkich nadziejom i zaklęciom (PROTEGO plus RADICULUS jako wspomaganie), mąka nawet dobrze zaczęła się kleić i ogólnie mieszanie tego gołymi rękami jakoś szło. Zakleiłem je pierwszorzędnie więc trzeba było obficie dosypywać mąki, co by zaczęło się kleić samo w sobie a nie do skóry o.O
W końcu, po długiej walce z oporem materii – kulka ciasta wylądowała w misce – na pierwsze dojrzewanie. Przerwa wymagała okraszenia jej odrobiną przyjemności więc wróciłem do drugiej części „Zmierzchu”. Podobno to jest parodia… a przynajmniej, że komedia wysokich lotów… Hm, mnie się nawet podoba. A przynajmniej bardziej od „True Blood”, choć nie oszukujmy się, gdzie tam Belli do Ms. Stackhouse? Blado przy niej wygląda – i to nie tylko pod względem karnacji :P
Wszystko co miłe, kończy się jak zwykle za szybko i czas było już zajrzeć do kuchni. Ciasto… urosło. I to jak urosło! Kolejne zagniatanie masy, obok Maluszek przygotowała rynienkę pod wypiek, dorobiła kruszonkę i do piekarnika. I z powrotem na film :D
Po pół godzinie wyszło… że ciasto wyszło. Dosłownie, wyszło z formy prawie na dwie jej wysokości ! Aż nie mogłem uwierzyć. Całkowita porażka wszelkich wymigiwań na przyszłość :/ Ciasto urosło i nawet dało się zjeść. Co prawda, wiele z niego nie dostałem :P ale i tak było co smakować.
Straciłem wypiekowe dziewictwo.
- Koniec świata – rzekł pan Popiołek, wsparty na miotle i wrócił do zamiatania.
A co z tego wyszło widać poniżej :-)
Dopisek MM:
zadziałała anihilacja, ewentualnie ciasto było tak wyborne, że nawet żadne zdjęcie się nie ostało.
czwartek, 19 stycznia 2012
Szpinakowe naleśniki
Dzisiaj coś, co zazwyczaj jest omijane łukiem szerokim, czyli szpinak.
Dłuższy czas nosiłam się z zamiarem zmierzenia się z tą, jakże szykanowaną rośliną, a szalę na tak przeważyły naleśniki zakupione w jednej z łódzkich naleśnikarni. Od pomysłu do czynu niewiele mi było trzeba.
Do przygotowania będą potrzebne:
Przepisu na naleśniki chyba nie muszę tłumaczyć. Wybrałam ten najprostszy, czy w proporcji 1:1:1. Jeśli macie inny, nic nie stoi na przeszkodzie, abyście go użyli.
Co do nadzienia naleśników, też nie jest strasznie trudne, aczkolwiek nie podam Wam proporcji, ponieważ robiłam je na "oko".
Na oleju podsmażyłam najpierw cienko pokrojoną cebulę. Gdy była miękka dodałam zmiażdżone ząbki czosnku (ile kto lubi). Gdy ten się lekko zarumienił dodałam parę kostek mrożonego szpinaku. Dusiłam wszystko pod przykryciem, do czasu rozmrożenia się szpinaku. Dodałam do smaku soli i odrobiny soku z cytryny, w celu przełamania smaku.
A później to już sama łatwizna. Na upieczone naleśniki nakładamy farsz, na to dajemy tarty ser i zawijamy (lub składamy, jak kto lubi).
Można je podawać od razu, a w razie potrzeby podgrzać w piekarniku lub mikrofali.
Smacznego moi Mili....
Dłuższy czas nosiłam się z zamiarem zmierzenia się z tą, jakże szykanowaną rośliną, a szalę na tak przeważyły naleśniki zakupione w jednej z łódzkich naleśnikarni. Od pomysłu do czynu niewiele mi było trzeba.
Do przygotowania będą potrzebne:
- - 1 szklanka mąki
- - 1 szklanka mleka
- - 1 jajko
- - sól
- - olej
- - mrożony szpinak (ok. 400 g lub świeży, jeśli akurat taki macie)
- - cebula (1 mała lub 1/2 dużej)
- - czosnek (2-3 ząbki)
- - sok z cytryny
- - tarty żółty ser (jaki macie i tyle ile chcecie)
Przepisu na naleśniki chyba nie muszę tłumaczyć. Wybrałam ten najprostszy, czy w proporcji 1:1:1. Jeśli macie inny, nic nie stoi na przeszkodzie, abyście go użyli.
Co do nadzienia naleśników, też nie jest strasznie trudne, aczkolwiek nie podam Wam proporcji, ponieważ robiłam je na "oko".
Na oleju podsmażyłam najpierw cienko pokrojoną cebulę. Gdy była miękka dodałam zmiażdżone ząbki czosnku (ile kto lubi). Gdy ten się lekko zarumienił dodałam parę kostek mrożonego szpinaku. Dusiłam wszystko pod przykryciem, do czasu rozmrożenia się szpinaku. Dodałam do smaku soli i odrobiny soku z cytryny, w celu przełamania smaku.
A później to już sama łatwizna. Na upieczone naleśniki nakładamy farsz, na to dajemy tarty ser i zawijamy (lub składamy, jak kto lubi).
Można je podawać od razu, a w razie potrzeby podgrzać w piekarniku lub mikrofali.
Smacznego moi Mili....
czwartek, 21 lipca 2011
Klopsiki z makaronem w sosie pomidorowym
Witam
Dzisiaj przepis podpatrzony u Jamiego Oliviera. Przetestowany i bardzo jadalny. Miłego gotowania!
Uwag kilka na początek:
Danie można przyrządzić na dwóch patelniach. Dla tych co nie lubią zmywać - jest też opcja na jedną, w tym celu:
- najpierw smażymy klopsiki; gdy są gotowe wykładamy je na talerz;
- na tym samym tłuszczu przygotowujemy sos;
- dokładamy klopsiki do gotowego sosu i dusimy razem.
Przygotowanie mięsa:
1. Włóż do miski mięso mielone, musztardę, oregano, posiekane listki rozmarynu.
2. Dodaj jajko, sól i pieprz.
3. Wyrób mięsną masę.
4. Uformuj mokrymi dłońmi 24 klopsiki.
5. Przygotowane klopsy skrop oliwą.
Przygotowanie sosu i makaronu:
1. Posiekaj duże liście bazylii (mniejsze zostaw do przystrojenia).
2. Posiekaj drobno cebulę.
3. Posiekaj drobno czosnek.
4. Drobno pokrój chili.
5. Na dobrze rozgrzany tłuszcz wrzuć cebulę i smaż ok. 7 min, aż ta zmięknie i zeszkli się.
6. Następnie dodaj czosnek i chili. Smaż ok. 1 min, aż się zarumienią.
7. Dodaj drobno posiekane pomidory z puszki i ocet balsamiczny.
8. Doprowadź do wrzenia i dopraw do smaku.
9. Na drugiej patelni rozgrzej oliwę i usmaż na niej klopsiki. Od czasu do czasu przemieszaj je, aby zarumieniły się ze wszystkich stron. Czas smażenia ok. 8-10 min, w zależności od wielkości mięsnych kulek. W celu sprawdzenia - przekrój jednego klopsika - nie może być w środku różowy.
10. Dodaj klopsiki do sosu i duś przez parę minut.
11. W dużym garnku zagotuj osoloną wodę. Ugotuj w niej makaron.
Sposób podania:
1. Nałóż makaron na jeden duży półmisek albo do oddzielnych miseczek.
2. Polej makaron sosem.
3. Ułóż na nim klopsiki.
4. Posyp małymi listkami bazylii i parmezanem.
Smacznego
Dzisiaj przepis podpatrzony u Jamiego Oliviera. Przetestowany i bardzo jadalny. Miłego gotowania!
Składniki:
- 4 gałązki świeżego rozmarynu
- 12 krakersów lub bułka tarta
- 2 czubate łyżeczki musztardy Dijon
- 500 g mielonego mięsa (wołowego, wieprzowego, ich mieszanka)
- 1 czubata łyżeczka suszonego oregano
- 1 duże jajko
- sól, pieprz
- oliwa (oczywiście najlepiej z oliwek)
- pęczek świeżej bazylii
- 1 średnia cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1/2 świeżej lub suszonej papryczki chili lub 1/4 piri-piri
- 2 puszki pomidorów po 400 g
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 400 g spaghetti lub penne
- starty parmezan
Uwag kilka na początek:
Danie można przyrządzić na dwóch patelniach. Dla tych co nie lubią zmywać - jest też opcja na jedną, w tym celu:
- najpierw smażymy klopsiki; gdy są gotowe wykładamy je na talerz;
- na tym samym tłuszczu przygotowujemy sos;
- dokładamy klopsiki do gotowego sosu i dusimy razem.
Przygotowanie mięsa:
1. Włóż do miski mięso mielone, musztardę, oregano, posiekane listki rozmarynu.
2. Dodaj jajko, sól i pieprz.
3. Wyrób mięsną masę.
4. Uformuj mokrymi dłońmi 24 klopsiki.
5. Przygotowane klopsy skrop oliwą.
Przygotowanie sosu i makaronu:
1. Posiekaj duże liście bazylii (mniejsze zostaw do przystrojenia).
2. Posiekaj drobno cebulę.
3. Posiekaj drobno czosnek.
4. Drobno pokrój chili.
5. Na dobrze rozgrzany tłuszcz wrzuć cebulę i smaż ok. 7 min, aż ta zmięknie i zeszkli się.
6. Następnie dodaj czosnek i chili. Smaż ok. 1 min, aż się zarumienią.
7. Dodaj drobno posiekane pomidory z puszki i ocet balsamiczny.
8. Doprowadź do wrzenia i dopraw do smaku.
9. Na drugiej patelni rozgrzej oliwę i usmaż na niej klopsiki. Od czasu do czasu przemieszaj je, aby zarumieniły się ze wszystkich stron. Czas smażenia ok. 8-10 min, w zależności od wielkości mięsnych kulek. W celu sprawdzenia - przekrój jednego klopsika - nie może być w środku różowy.
10. Dodaj klopsiki do sosu i duś przez parę minut.
11. W dużym garnku zagotuj osoloną wodę. Ugotuj w niej makaron.
Sposób podania:
1. Nałóż makaron na jeden duży półmisek albo do oddzielnych miseczek.
2. Polej makaron sosem.
3. Ułóż na nim klopsiki.
4. Posyp małymi listkami bazylii i parmezanem.
Smacznego
Subskrybuj:
Posty (Atom)